Spotkanie z Beatą Abramczyk

Beata Abramczyk – finansistka, projektantka wnętrz, dietetyk, terapeutka Access Bars, Refleksologii I stopnia, certyfikowana terapeutka Jogi Nidry oraz skarbnica wiedzy o Hashimoto. Właścicielka firmy www.aapnaya.pl, w której stworzyła linię ,,domowego SPA dla kobiet’’. Pasjonuje się dietoterapią, jogą, naturą oraz zdrowym życiem. Autorka dwóch książek: Hashimoto – droga do uzdrowienia siebie oraz  Twoja mapa odporności, poznaj siebie na nowo.  Organizuje warsztaty dla kobiet chorych na Hashimoto, a także prowadzi blog www.beataabramczyk.pl, profile na Facebooku: Życie z Hashimoto i aap naya, a także Instagram Beata Abramczyk.

W książce  Hashimoto – droga do uzdrowienia siebie napisałaś, że choroba zupełnie zmieniła Twoje podejście do życia. Na czym polegała ta zmiana?

Zazwyczaj jest tak, że choroba lub jakieś przykre zdarzenie dają nam przestrzeń do tego, żeby zastanowić się co się stało, dlaczego i co z tym zrobić. Warto się wtedy zatrzymać. Sygnały mojego ciała, że dzieje się coś złego, były bardzo mocne. Choroba Hashimoto mnie zatrzymała oraz dała mi dużo czasu. Jesteśmy nauczeni, że idziemy do lekarza po tabletki, ewentualnie robimy zalecone badania i tylko tyle. Mówimy sobie, że nic nam nie jest, że weźmiemy lekarstwa i będziemy zdrowi. Twierdzimy, że nie mamy czasu na chorowanie. Nie zastanawiamy się jaka jest przyczyna naszego stanu. Ja również tak robiłam. Wcześniej też miałam różne symptomy choroby, mój organizm buntował się niejednokrotnie, ale właśnie tak działałam, brałam leki i nic więcej. Choroba zmieniła zupełnie moje podejście do życia, ponieważ w końcu zatrzymałam się i poszukałam przyczyn.

Dlaczego tym razem było inaczej niż wcześniej?

Zobaczyłam wreszcie, że wszystko to, co działo się z moim organizmem, to było takie wołanie o pomoc. Wszystko we mnie krzyczało: kobieto zastanów się co robisz, zacznij żyć spokojniej, zdrowiej, z myślą o sobie i swojej rodzinie, wsłuchaj się w swoje ciało. Zawsze byłam perfekcjonistką w pracy i w domu. Ważne było dla mnie to, aby nieść pomoc innym, odkąd pamiętam, byłam pierwsza do pomocy. To wszystko przekładało się na moje wyczerpanie i brak czasu na własne potrzeby. Uwielbiam dawać i teraz też wiele daję, ale żeby to robić trzeba mieć dużo siły i harmonii w swoim życiu. Nie możemy ciągle ofiarowywać czegoś innym, jednocześnie nic nie robiąc dla siebie, ponieważ wtedy wypalamy się. Dlatego tak istotna jest równowaga, to żeby myśląc o drugich, nie zapominać o sobie. Najważniejsze żebyśmy dali sobie czas. Wtedy możemy zastanowić się co jest dla nas dobre i przede wszystkim, w końcu możemy usłyszeć siebie. Choroba zmieniła moje podejście do wszystkiego. Zaczęłam się zupełnie inaczej odżywiać, inaczej zaczęłam traktować ruch, zmieniły się moje godziny snu oraz założenia co do medycyny konwencjonalnej. Skupiłam się na rzeczach, które chciałam poznać, na rozwoju duchowym i osobistym. W jakimś sensie zaczęłam tworzyć siebie na nowo. Myślę, że byłam taka wcześniej, ale pęd życia, to co się dzieje na zewnątrz, to co nas otacza bardzo wpłynęło na mnie i sprawiło, że pogubiłam się. A dzięki chorobie ponownie się odnalazłam.

Bardzo dobrze poznałaś chorobę Hashimoto. Skąd tak wielka dociekliwość i potrzeba zgłębienia jej?

Zawsze byłam dociekliwa i chciałam wiedzieć co się dzieje oraz dlaczego. Wtedy  nałożyły  się na to różne zdarzenia, które mi towarzyszyły. Mój tata, z którym byłam silnie związana, bardzo ciężko chorował. Lista chorób była długa: niewydolność serca, zawały, nowotwory. Odchodził od nas, a ja nie byłam w stanie Mu pomóc i mocno to przeżywałam. Widziałam również z jakim trudem  zmagał się z chorobami i jak nieudolna w tym była medycyna konwencjonalna. W tym samym czasie, moje ciało rozpadało się kompletnie. Tłumaczyłam to sobie ogromnym stresem i jednocześnie wciąż szukałam pomocy, biegając od lekarza do lekarza. Jeden z nich, widząc co się ze mną dzieje, powiedział, że mam takie choroby jak mój ojciec i umrę tak jak On. To zdanie mną wstrząsnęło. Wreszcie postawiono diagnozę – Hashimoto. Nieuleczalna choroba autoimmunologiczna tarczycy. Miałam brać jedną tabletkę dziennie by zminimalizować objawy. Czułam, że ta droga, która jest naturalną dla większości z nas prowadzi donikąd.  I postanowiłam poznać tę chorobę, chciałam wiedzieć o niej wszystko, na tyle, na ile starczy mi sił. Moja wiedza była coraz większa, ale stan zdrowia coraz gorszy.  Jestem osobą  bardzo kontaktową, uwielbiam ruch, ludzi,  a nagle zostałam uziemiona. Mój organizm nie miał siły na nic, każda aktywność była dla mnie wyzwaniem. Takie życie wydawało mi się bez sensu. Gdy moje ciało  zupełnie się położyło, zaczęłam się modlić prosząc Boga żeby pokazał mi drogę, którą mam iść i sposób w jaki mogę się podnieść.  Modląc się mówiłam, że nie znam tej ścieżki, którą idę, ale ufam i idę. Mówiłam: ufam, a Ty mnie Boże poprowadź.

I jak wyglądało to prowadzenie, o które prosiłaś?

Zaczęły otwierać się przede mną nowe, zupełnie inne drzwi. Poznałam Agnieszkę Maciąg, jej bloga oraz jogę. Wszystko stopniowo układało się całkiem innym torem niż dotychczas.  Pojawili się na mojej drodze ludzie niezwiązani z medycyną akademicką. Poznawałam  niekonwencjonalne terapie, różne sposoby radzenia sobie z chorobą. Zrozumiałam jak ważna jest dieta, więc ukończyłam dietetykę oraz dietoterapię,  żeby jak najlepiej zgłębić ten temat. Myślę, że to jest moja droga, musiałam nią iść, aby wiedzieć jak się odżywiać. Później to wszystko zaczęło się łączyć. Zdrowe jedzenie, joga, potem naturalne kosmetyki i suplementy. Uważam, że to wszystko było mi dane. A moim zadaniem było to studiować, wykorzystywać, wdrażać  i obserwować co z tego wynika.  Czyniłam to bardzo skrupulatnie. Robiłam również dokładne badania i chodziłam do endokrynologów. Ostatecznie, związałam się z jedną lekarką, która w pewnym momencie była bardzo zaskoczona tym, że straciłam kilkanaście kilogramów, tryskałam energią i wstawałam codziennie o 6 rano by ćwiczyć jogę. Ta choroba była darem, pozwoliła mi uleczyć moje ciało, umysł i duszę. W tej drodze uzdrawiania siebie, wszystko to szczegółowo zapisywałam, jak taka wzorowa uczennica.

A potem zrodził się pomysł prowadzenia warsztatów?

Tak, miałam bardzo dużo pomysłów, które przynosiły efekty. Wtedy nie było jeszcze tak dużo informacji o Hashimoto, w prasie czy  internecie.  Postanowiłam się tym wszystkim dzielić. Uznałam, że nie może być tak, że moje znajome idą do lekarza, dostają małe białe tabletki i tyle. Nic im to nie daje, po jakimś czasie muszą więc zwiększać dawkę i tak dalej. To jest dramatyczne, przecież każdy lek wpływa na nasz organizm. Oczywiście są takie choroby, w których musimy wspomagać się lekami, ale jeśli można sobie pomagać inaczej, to trzeba to robić.  Organizm potrzebuje naszej opieki. Gdy jest mu źle,  to od razu daje sygnały, ale my to bagatelizujemy, bo nie mamy czasu, bo zawsze mamy coś ważniejszego do załatwienia. Musimy skupiać się na sobie, ponieważ za chwilę położymy się i już nic nie załatwimy. Trzeba wyjść ze schematów, takich jak „nie mam czasu, chcę jedynie brać tabletki i czuć się dobrze”.

Ale ten schemat jest wygodny, a Twoje propozycje wymagają wysiłku. Jak przekonujesz kobiety żeby go podjęły?

Staram się dawać z siebie wszystko. Jestem najlepszym świadectwem tego, że moje metody działają. Czasami kobiety są pełne zapału na początku, a potem ten zapał maleje. Ale ja już nie mam na to wpływu. Daję im narzędzia i swoją historię, która dowodzi ich skuteczności. Jeśli ktoś z tego korzysta, to jest to cudowne. Nie twierdzę, że to są jedyne dobre sposoby, na pewno są inne, może dla niektórych lepsze. Ale jestem pewna, że jednym z podstawowych narzędzi jest zmiana myślenia i właśnie tego uczę na warsztatach. Jeśli będziemy myśleć schematami, jakich się nauczyłyśmy, tak samo jak ja na początku tej choroby, to nie pomożemy sobie. Chcemy ograniczać się do brania leków, bo twierdzimy, że nie mamy czasu. Musimy wyjść ze schematów i myśleć inaczej. Powinnyśmy wiedzieć co nam pomaga. Najważniejsze w Hashimoto są: dieta, ruch, odpowiednia ilość snu, umiejętność radzenia sobie ze stresem, suplementy i rozwój osobisty. Musimy żyć w harmonii aby nasze ciało było zdrowe. I musimy wiedzieć co  zrobić żeby tak właśnie żyć.  Bardzo często słyszę od kobiet, że mają małe dzieci, pracę, chorych rodziców i mnóstwo obowiązków. Ja też je miałam, nie byłam samotną osobą na bezludnej wyspie, żyłam w takiej samej rzeczywistości jak tysiące kobiet. Chodzi o to, żeby zorganizować sobie czas i mieć dwie rzeczy: świadomość tego, czego chcemy oraz wiedzę, jak to osiągnąć. Wiem, że to ciężka, długa praca, ale warto ją wykonać.

To jest trudna droga. Może czasem brakuje nam wytrwałości?

Tak, myślę, że wytrwałość jest cechą, która musi w nas dominować.  Dla mnie, to jest albo, albo. Wiedziałam, że albo będę dalej chorować, moje ciało będzie źle się czuło, będę sfrustrowania i coraz bardziej chora; albo podejmę wysiłek by było inaczej. Hashimoto nie lubi funkcjonować w samotności, szuka towarzyszy. Są to: insulinooporność,  cukrzyca, łuszczyca, bielactwo czy reumatoidalne zapalenie stawów. Niektóre z tych chorób mogą wywołać miażdżycę, niewydolność serca, zawały. Jeśli ktoś nie przyjmuje do wiadomości, że musi być wytrwały w walce o siebie, to naraża swoje zdrowie.  Droga, którą proponuję jest ciężka, ale gdy ją wybierzemy, wtedy zmienia się wszystko. Zmienia się nasze ciało, nastrój i ludzie wokół nas. Tworzymy nową, zupełnie inną rzeczywistość dookoła, przyciągamy inne osoby, budujemy się na nowo. Jeśli ktoś świadomie chce się godzić jedynie na przyjmowanie coraz większych dawek leków, to skazuje się na frustrację, kolejki do lekarzy, kolejne choroby, wreszcie potrzebę opieki innych. Oczywiście to nie dzieje się z dnia na dzień, ale każdy na to pracuje. Osobom, które nie mają mocnych symptomów trudno uwierzyć w to, co mówię, ale niestety Hashimoto to podstępna choroba.

Chcesz powiedzieć, że u wszystkich chorych na Hashimoto choroba rozwija się podobnie, że każdy może doświadczyć chorób współistniejących?

Niestety, tak wygląda ścieżka rozwoju tej  choroby. Dawki lekarstw rosną z upływem czasu, a skutki uboczne nieszukania przyczyny choroby są coraz większe. Ryzyko pojawienia się kolejnych chorób jest bardzo wysokie. Najczęściej Hashimoto towarzyszy insulinooporność i cukrzyca. Dzieje się tak, ponieważ metabolizm w Hashimoto jest kompletnie zaburzony, a z wiekiem staje się coraz wolniejszy. Potrzebujemy coraz większych dawek leku, ale  gdzieś jest granica. Odżywianie się przetworzoną, zatruwającą nasz organizm żywnością, jedzenie w pośpiechu, podgrzewanie w kuchenkach mikrofalowych, stres, życie w ciągłym pędzie, to wszystko sprawia, że układ  odpornościowy nie wytrzymuje. Nasze organizmy nie są przygotowane by żyć w takim pośpiechu i stresie. Zmiany w ostatnim stuleciu zadziały się tak szybko, że nie mieliśmy czasu się do nich dostosować. Dlatego tak często cierpimy na alergie, nowotwory czy choroby autoimmunologiczne. Nasze organizmy nie są gotowe na to, co świat nam proponuje, a on proponuje szybkie, łatwe życie za cenę zdrowia.

To wszystko brzmi bardzo poważnie, tym czasem zdarza się słyszeć, że Hashimoto to rozdmuchany temat, wystarczy przecież przyjmować hormony i suplementy. Skąd bierze się takie przeświadczenie?

Myślę, że ta choroba wciąż jest za słabo poznana. Trudno określić jej przyczyny, tak jak każdej choroby autoimmunologicznej. Medycyna akademicka  generalnie nie skupia się na skutkach choroby, tylko na jej źródłach. Lekarze są dobrymi specjalistami w niwelowaniu przyczyn,  tymczasem w zderzeniu z Hashimoto jest to trudne. To choroba  całego organizmu, w szczególności tarczycy, ale nie tylko. Działanie tarczycy wpływa bowiem na funkcjonowanie każdego organu. Chorzy mają bardzo różnorodne dolegliwości, takie jak osłabienie, zmęczenie, ból mięśni czy otyłość. Często pojawia się suchość skóry i wypadanie włosów. Występuje też obniżenie nastroju, nerwowość, a nawet depresja. Kobiety często odsyłane są do psychologów, a zgłaszane przez nie dolegliwości nazywane wymyślaniem.  Kiedyś, gdy mówiłam lekarzom o mgle mózgowej, to patrzyli jakbym była nienormalna. Dzisiaj już wiadomo, że tej chorobie towarzyszy słaba koncentracja, zaburzenia pamięci czy przewlekłe zmęczenie. Lekarz musiałby porozmawiać i popatrzeć  na chorego z wielu stron, ale nie ma na to czasu. Służba zdrowia przeznacza na pacjenta  10 -15 minut. Dlatego tak ważne jest by każdy sam zaczął drążyć temat i zastanowił się co doprowadziło go do tego stanu. Czasem to poszukiwanie przyczyny jest trochę jak szukanie igły w stogu siana, ale należy szukać, bo każda zdrowa zmiana pomaga. Oczywiście nie mamy wpływu na wszystko. Nie możemy tak po prostu zmienić zanieczyszczonego środowiska, w którym żyjemy czy pracy. Ale to, na co mamy wpływ powinniśmy zmieniać. Dzisiaj już wiemy, że tzw. dieta przeciwzapalna bardzo pomaga, ponieważ nasze ciało jest cały czas w stanie zapalnym i każda inna choroba ma przez to łatwiejszy dostęp. W naszych jelitach, zwanych drugim mózgiem, znajduje się 80 procent odporności. Musimy im dostarczać to, czego potrzebują. Podobnie jest z ruchem. Musimy go sobie regularnie zapewniać. Może to być joga, pływanie, bieganie, rower. Trzeba tylko pamiętać, że Hashimoto nie lubi przemęczenia, tak samo jak głodówek. To wszystko trzeba wiedzieć, ale lekarze raczej o tym nie mówią.

Ty o tym wszystkim mówisz na  warsztatach i w książce.

Tak, chcę się tym dzielić z chorymi. Osoby, które były na warsztatach i wzięły sobie do serca moje rady, świetnie egzystują. Jestem pełna podziwu dla nich za to, co robią. Często  wychodzą ze stanów głęboko depresyjnych i żyją pełnią życia. Oczywiście są osoby, które nie wyobrażają sobie egzystencji zgodnie z moimi wskazówkami, szczególnie w zakresie odżywiania się. Dieta musi być wartościowa, powinna żywić, a nie truć. Niektórym jednak bardzo trudno zrezygnować ze swoich przyzwyczajeń. Ale to wszystko są wybory. Musimy świadomie patrzeć na to, co wybieramy w naszym życiu.

Co Tobie dają spotkania z kobietami podczas warsztatów, które prowadzisz?

Każda osoba, która w nich uczestniczy jest dla mnie bardzo ważna. Istotne jest to, że zrobiła pierwszy krok, przyjechała, chce się czegoś dowiedzieć, poszukać swojej drogi i pragnie zawalczyć o siebie. Te spotkania są zawsze magiczne, dają mi bardzo dużo energii. Moc i siła do walki z chorobą, które  budzą i się w kobietach, dają mi wiele motywacji do działania. Kobiety przekraczają pewne schematy,  w których są zawieszone. Bardzo dużo z nich otwiera się i zostawia niepotrzebne plecaki, które dźwigało ze sobą wcześniej. To są spotkania pełne śmiechu i radości, ale również łez. Warsztaty są dla mnie momentem, który mnie buduje, ponieważ widzę, że to co robię ma sens. Ponadto, one mnie bardzo dużo uczą, poznaję różne przypadki. Los pisze scenariusze, o których nigdy bym nie pomyślała. Odczuwam ogromną wdzięczność za to, że poznaję te osoby.

Czy utrzymujecie kontakty po warsztatach?

Oczywiście z niektórymi mam stały kontakt. Inne nie odzywają się dość długo, a potem nagle proszą o poradę. Uczestniczki jednej z grup na warsztatach były na tyle ze sobą związane, że postanowiłyśmy spotkać się po kilku miesiącach. Przyjechały wszystkie kobiety z grupy i było to spotkanie pełne emocji i radości. Utrzymywanie kontaktów jest bardzo ważne. Często kobiety mają trudniejsze momenty i chwile zwątpienia. Warto wtedy porozmawiać z kimś w podobnej sytuacji, wygadać się, dostać wsparcie i iść dalej.

Czy większość kobiet trwa na tej drodze zmian?

Tak, mają opracowaną ścieżkę działań i nią podążają. Większość radzi sobie bardzo dobrze. Dużo kobiet, po warsztatach, albo po przeczytaniu książki pisze do mnie z prośbą o konsultacje, których zawsze udzielam bezpłatnie. Kobiety tworzą grupy, wzmacniają się wzajemnie. To jest bardzo istotne żeby czuć, że nie jest się na tej drodze samą.

Wiem, że napisałaś kolejną książkę o Hashimoto. Kiedy będzie dostępna na rynku?

Miała ukazać się w tym roku, ale pandemia zmieniła te plany. W formie papierowej ma być wydana w marcu przyszłego roku. Wcześniej ukaże się jako ebook i prawdopodobnie jako audiobook. Będzie prowadzić chorych na Hashimoto przez cztery pory roku. Nic więcej nie zdradzę.

Teraz ukazał się Twój ebook Twoja mapa odporności, poznaj siebie na nowo.  Dla kogo przeznaczona jest ta pozycja?

Stworzyłam  narzędzie dla każdego, nie tylko chorych na Hashimoto, pomagające ustalić w jakim miejscu jesteśmy ze swoją odpornością i co robić by ją zwiększyć. Inspiruję do stworzenia własnej mapy odporności. Zgodnie z nią, każdy może dbać o odporność w swoim tempie. Ważne by robić to dzień po dniu, tu i teraz. Piszę o diecie, ruchu, o stresie, którego oczywiście się nie pozbędziemy, ale możemy się nauczyć jak na niego reagować i jak sobie z nim radzić. Mówię o detoksie umysłu, ponieważ najważniejsza jest zmiana myślenia. Całe sedno w tym, by znaleźć harmonię w świecie, który nas otacza. Ciało, umysł i dusza będące w harmonii pozwalają nam żyć zdrowo. Powinniśmy brać pełną odpowiedzialność za nasze życie. To my piszemy jego scenariusz. Każdy z nas buduje swój świat, nikt tego za nas nie zrobi.

To jest dobra puenta naszej rozmowy. Dziękuję Ci bardzo. Zachęcam do lektury Twojej strony internetowej i książek oraz do udziału w Twoich warsztatach.

Niestety, czerwcowe warsztaty nie odbyły się, z powodu koronawirusa. Zapraszam na kolejne, które zaplanowane są na październik tego roku. Również dziękuję za rozmowę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *