Mój dziadek, ojciec mojego taty – ciepły, troskliwy, kochający. Nie mógł doczekać się przyjścia na świat swojej wnuczki lub wnuka. Czekał z radością i nadzieją odkładając pieniądze na wózek i kołyskę. Zmarł na miesiąc przed tym, w którym moja mama zaszła w ciążę. Drugi dziadek umarł o wiele później, ale nigdy go nie poznałam. I wreszcie moje babcie. Jedna, ta ze strony taty – dystyngowana, spokojna i cicha. Dbała o dom, w którym wszystko lśniło oraz leżało na właściwym miejscu. Druga – schorowana, ciężko pracująca i każdego dnia walcząca o byt swoich dzieci. Wesoła, uśmiechnięta, kochająca życie, mimo wszystkich trudności, które jej przyniosło.
Zmarły jedna po drugiej, w odstępie dwóch miesięcy, gdy miałam pięć lat. Nie noszę w sobie żadnych, nawet najmniejszych wspomnień z nimi związanych. Inni pamiętają rzeczy, których doświadczali w tym wieku. Ja nie pamiętam nic. Czasem wydaje mi się, że mam jakieś przebłyski pamięci, ale tak nie jest. Wszystko co o nich wiem, znam jedynie z opowieści rodziców.
Spotkałam moje babcie, ale było to spotkanie zdecydowanie za krótkie. Spotkanie, które naznaczyło mnie ogromną tęsknotą na kolejne lata. Nie pamiętam słów, które do mnie szeptały, książek czytanych cicho na dobranoc czy dotyku czułych rąk. Nie pamiętam swojego śmiechu, gdy bujały mnie na huśtawce i swojego zainteresowania, gdy opowiadały intrygujące historie. Nie pamiętam żadnego śladu ich bytności w moim życiu. Żadnego koloru, zapachu, smaku. Nic.
W przeciwieństwie do moich rówieśników, nigdy nie prosiłam rodziców o rodzeństwo. Niezmiennie pragnęłam babci i dziadka. Śniłam o nich nocami i marzyłam za dnia. Szalenie zazdrościłam koleżankom i kolegom, którzy mieli szczęście ich mieć. Pragnęłam babci, z którą piekłabym ciasteczka, bawiła się w sklep czy chodziła na plac zabaw. Marzyłam o dziadku, który opowiadałby mi niesamowite historie z przeszłości i uczył jazdy na rowerze. Wyobrażałam sobie jak biegam do nich na codzienne obiady po lekcjach, chodzę na spacery do parku i wyjeżdżam z nimi na wakacje.
Pamiętam dużą, ceglaną kamienicę, którą widziałam każdego dnia w drodze do szkoły podstawowej. Z tęsknotą spoglądałam w okna mieszkania, w którym kiedyś mieszkali rodzice mojego taty. Ten widok ciągle przypominał mi, że ich nie ma, a przecież mogli być tak blisko. Mogłabym widywać ich prawie codziennie i spędzać z nimi wiele cudownych chwil, ale stało się inaczej. Do dziś pamiętam szkolne uroczystości z okazji Dnia babci i dziadka, na które nie mogłam ich zaprosić. Przygotowywałam okolicznościowe prezenty, ale nie nie było przy mnie tych, którym mogłabym je wręczyć. W zastępstwie przychodziła moja mama, jednak to tylko trochę zmniejszało mój smutek i poczucie samotności.
Przez całe życie podążam ze świadomością straty i niedostatku. Zawsze brakowało mi bliskich ludzi, których nie miałam szansy dobrze poznać. Nie dane mi było żyć w ich pobliżu i chyba nigdy nie wyzwolę się z poczucia deficytu bezcennych doświadczeń i przeżyć.